Od Specjalisty do Członka Zarządu

13 lipca 2021
924
Osłony

Mam wrażenie, że od momentu rozpoczęcia swojej kariery w Ediko – od pozycji specjalisty ds. marketingu minęło już tak dużo czasu i tak wiele wątków doświadczyłem, że obecnie chyba nie ma dziedziny z którą bym się nie spotkał.

Jestem po dość intensywnym okresie w którym czas w podróży uprzyjemniają mi różne podcasty. Chyba najwięcej z tych, które na prawdę w całości wysłuchałem, są autorstwa Piotra Buckiego – który opowiada o wyzwaniach firm z branży IT w kontekście swojej firmy. Ten personal branding – chyba jest czymś takim, co już kiedyś funkcjonowało, ale nie na taką skalę jak obecnie. Chyba dostępność takich platform społecznościowych jak LinkedIn, czy ogólnie platformy streamingowe takie jak YouTube jest nie tylko pewnym drogowskazem, ale także narzędziem, z którego grzech nie skorzystać, jeśli żyje się w świecie IT. 

Mam wrażenie, że od momentu rozpoczęcia swojej kariery w Ediko – od pozycji specjalisty ds. marketingu minęło już tak dużo czasu i tak wiele wątków doświadczyłem, że obecnie chyba nie ma dziedziny z którą bym się nie spotkał. Gdzieś na każde 10 porażek przypada jeden sukces który pcha do przodu. Przez firmę przetoczyło się przez 10 lat chyba z pięćdziesiąt – a może więcej osób, ale gdzieś ten koncept, który mi gra w głowie od dawna – sprawdza się w sposób szczególny. Zespół kreatywny – który w moim przypadku ewoluował do poziomu Zespołu Zarządzającego jest najlepszym dowodem na to, że teoria gdzieś znajduje swoje ujście w rzeczywistości. 

Przez dziesięć lat – wspólnie z zespołem – udało mi się wykreować i powołać do życia kilka nowych brandów. Każdemu z nich starałem się nadawać pewien unikalny i niespotykany w konkurencji charakter. Każdy z nich ma swoją stronę internetową i pierwszych klientów 🙂 więc to chyba sukces. Jednak mam nadzieję, że to dopiero początek. Sukcesywnie będę o tym pisał. 

Natomiast jest kilka mechanizmów, które wydaje mi się są kluczowe jeśli liczymy na jakiś przełom. W moim przypadku było to w pewnym sensie ryzyko poświęcenia swojego prywatnego czasu, na zbudowanie aktywów, które staną się wartością dla firmy. W ten sposób powstała moja pierwsza – napisana od pierwszego znaku w PHP, aplikacja – MPS Satellite. Pojawiła się pierwsza potrzeba – która nie była efektem rozmów – była raczej efektem procesu operacyjnego, który trzeba było zoptymalizować, aby rosnąć dalej. Satelita to program, który ma monitorować drukarki w sieci LAN – dzisiaj powiemy, że to już poziom Internetu Rzeczy, a wtedy był to zwykły monitoring drukarek. Aplikacja zaczęła działać i dawać wymierne korzyści no i stała się dla mnie dźwignią do awansu. Takie mam dzisiaj wrażenie. Udało mi się wprowadzić do firmy coś – w zasadzie z niczego. Gdzieś po cichy zrealizowałem jakieś swoje marzenie, bo chciałem stworzyć coś – co będzie miało – kolokwialnie mówiąc – ssanie na rynku. Kolejny czynnik to zielone światło od właściciela firmy – chcieliśmy skomercjalizować produkt nie tylko w Polsce, ale także za jej granicami – i trochę się to udało. Pojechaliśmy z Satellitą na WebSummit w Lizbonie – co było jakby powrotem do korzeni 🙂 i gdzieś po cichu liczyliśmy na oszałamiający sukces, ale aż tak wielki on nie był. Okazało się jak trudno wyskalować produkt B2B o tak niszowej funkcjonalności, ale co najważniejsze wcale nie spowodowało to zmniejszenia mojego entuzjazmu. 

Pojawiły się kolejne pomysły – koncepcje, które wraz z Łukaszem Laskowskim i Adamem Kaliszewskim staramy się wcielać w życie. 

Komentowanie niedostępne.